sobota, 27 lipca 2013

Day 4 - "Little Help"

Notki miało dzisiaj nie być z powodu okropnego upału i przegrzewającego się kompa, ale skoro jednak udało mi się coś napisać, to wrzucam tu w takiej długości w jakiej jest. Cóż. Nie spodziewajcie się, że za każdym razem będę wrzucała dla Was dłuuuugie długie oneshoty, bo nie zawsze mam na to czas. Dlatego czasem pozostawię Was z takimi historyjkami. W każdym razie... ENJOY! <3
PS. Napisane dzięki #sassywriting u DJ Burakku. <3

~~~~~

Przyglądałem mu się przez chwilę i nie wiedziałem, czy jego sposób układania dokumentów tak na mnie działał, czy to może miało jakiś związek z tym, że dziwnym trafem wypinał się idealnie w moją stronę. Wzrokiem mogłem badać jego idealnie opięty przez czarne, obcisłe jeansy tyłek, wyobrażając sobie moje własne dłonie, które łapałyby za niego bez żadnego cienia wstydu. O tak...

- Fuck... - Baekhyun przeklął cicho pod nosem, a ja odruchowo uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Co prawda pracował u mnie ledwo od tygodnia, ale ja już zdążyłem zakochać się w sposobie, w jakim przekleństwa wydostawały się z jego ust.

- Pomogę panu, panie Byun - zaproponowałem w końcu i podniosłem się ze swojego dużego, skórzanego fotela szefa. Kupiłem go jakiś miesiąc temu. Tak, był jednym z moich najlepszych inwestycji, zdecydowanie.

Mój asystent spojrzał na mnie przez ramię. Wyglądał na zaskoczonego, co też nie umknęło mojej wyczulonej na pewne szczegóły uwadze. Ciągle jeszcze nie przyzwyczaił się do swojego nowego stanowiska, a ja doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.

- Och, nie, nie, panie Park, nie trzeba, poradzę sobie... - powiedział nieco niepewnie i od razu wrócił do nieudolnego segregowania papierów. Miał przy tym taką minę, że byłem pewien co do jego myśli. "Spierdalaj, kurwa, sam sobie poradzę, Park Chanyeol, nie mów mi co mam robić, szmato, kurwa mać" - była to wiązanka, którą słyszałem już nie raz, choć on był w stu procentach pewien, że ja nie miałem pojęcia o tych wszystkich słowach, które kierował pod moim adresem. A robił to za każdym razem, kiedy się do niego odezwałem. Bawiło mnie to, nie mogłem zaprzeczyć.

- Panie Byun, zabiera się pan do tego okropnie nieprofesjonalnie i niezręcznie. Jeśli chce pan z łatwością przerzucać wszystkie te stosy kartek, nie martwiąc się o to, że jakieś się ze sobą skleją i pan nie zauważy, wystarczy że złapie pan za cały stos po rogach, podniesie i wygnie, wpuszczając powietrze. Mam to panu pokazać, czy moje słowa są dla pana wystarczająco jasne?

- Nie, nie, ja rozumiem... rozumiem, poradzę sobie - wydukał, a przez jego myśli od razu przesunęła się wiązanka przekleństw.

Westchnąłem ciężko i już nie zwracając uwagi na jego protesty, podszedłem bliżej.

- Chuja rozumiesz, Baekhyun - mruknąłem i wyrwałem mu stosik kartek, żeby podnieść go i wygiąć, robiąc w ten sposób przestrzeń między pojedynczymi kawałkami papieru.

Niższy ode mnie chłopak wpatrywał się w moje ręce przez dłuższą chwilę z otwartymi ustami. Musiałem przyznać, że wyglądało to naprawdę zabawnie, ale nie byłem pewien, co tak naprawdę tak mocno go zszokowało. Nie wiem... Może to, że wyrywając mu kartki, musnąłem palcami jego nadgarstek? Czy może to, że podchodząc bliżej, zwyczajnie klepnąłem go w tyłek?