piątek, 26 lipca 2013

Day 3 - "Hands"

Tao był typem naprawdę tajemniczego człowieka. Nikt tak naprawdę nigdy nie był w stanie stwierdzić, o czym w danym momencie myślał, jak się czuł... jedno było pewne zawsze: Tao w sumie zawsze był głodny. Czasem denerwowało mnie to, kiedy z impetem wpadał do naszego pokoju, rzucał plecakiem pod ścianę, włączał głośną muzykę i zaczynał jeść jakiegoś sytego hamburgera z budki, która mieściła się, jak mniemam, gdzieś przed naszym domem. Denerwowało mnie to, bo zawsze mnie w ten sposób budził, a dodatkowy zapach pysznego jedzenia sprawiał, że o mało nie skręcałem się w sobie i nie topiłem w ślinie. Całe szczęście, Tao zawsze mnie zauważał i nie pozwalał mi cierpieć. Muszę przyznać, że sałatę do tych hamburgerów wsadzali dobrą. Nawet majonez był całkiem smaczny, o kotlecie już nie wspominając.

Był typem samotnika. Rzadko kiedy w naszym pokoju pojawiał się jakikolwiek z jego znajomych. Wolał siedzieć sam ze mną, czasem ćwiczył rap, nawet śpiewał w porywach. Lubiłem, kiedy to robił. Co prawda zawsze mnie tym budził, ale po pewnym czasie nauczyłem się odsypiać w nocy. Tao chyba był zadowolony z tego powodu. Przynajmniej nie hałasowałem w nocy. On miał cięższe życie ode mnie, potrzebował więcej snu. W każdym razie, naprawdę rzadko przychodzili do niego znajomi. On sam też nie wychodził zbyt często. Oczywiście pomijając wyjścia do szkoły. Wiedziałem, że tego nie lubił, ale musiał to robić. Współczułem mu.

Spałem, kiedy w okolicach popołudnia, drzwi do naszego pokoju otworzyły się z hukiem, a do środka wesołym, skocznym krokiem wpadł mój wyrośnięty Chińczyk. Lubiłem nazywać go "moim". W końcu dobrze o mnie dbał, prawda...?

Uchyliłem jedno oko i wyprężyłem się leniwie, ziewając. Ze swojej kryjówki nie widziałem pokoju, lecz wystarczyła mi sekunda, żebym zorientował się, że oprócz naszej dwójki, w środku był jeszcze ktoś. Domyśliłem się, kiedy usłyszałem, jak Tao siada na lekko skrzypiącym krześle przy biurku, bo w tym samym momencie ktoś zamknął drzwi i zaczął iść przez cały pokój, powodując, że szafka, na której miałem swoją kryjówkę, lekko zadrżała. Ten ktoś był duży. Nie wiedziałem, czy powinienem się wychylać, czy nie, ale ostatecznie moja ciekawość zwyciężyła.

Powoli wysunąłem się na zewnątrz, starając się jednak pozostać niezauważonym. Tak jak sądziłem, Tao siedział na obrotowym krześle przy biurku i włączał laptopa stojącego na nim. Tuż przy nim natomiast, stał wysoki facet, którego widziałem chyba pierwszy raz w życiu. Stał do mnie tyłem, więc nie widziałem jego twarzy, ale byłem pewien, że skoro już ty był... to musiał być przystojny. Do tego miał włosy farbowane na blond. Wiedziałem, że Tao zawsze chciał takie mieć. Jego duża dłoń o okropnie długich palcach spoczywała na ramieniu mojego Chińczyka, zajętego wpisywaniem hasła do systemu. Przez myśl przeszło mi, jakie byłoby to uczucie, być miażdżonym przez takie wielkie łapska... szybko jednak wyrzuciłem to ze swojej głowy i aż się wzdrygnąłem, gdyż nie była to przyjemna wizja. Zrobiłem przy tym trochę hałasu... właściwie, to padłem bokiem na podłoże i podniosłem się szybko, ale to wystarczyło. Nieznajomy odwrócił się w moim kierunku i mogłem zobaczyć jego twarz w całej okazałości. Miał gęste brwi, co było pierwszym szczegółem, jaki dostrzegłem. Zaraz po nich, od razu zlustrowałem jego dziwnie wycięte usta. Przeszywał mnie wzrokiem przez kilka sekund, a ja nie ruszałem się z miejsca. Nie dlatego, że się bałem. Po prostu tak miałem. Byłem zaciewkawiony.

- Taozi... nie mówiłeś, że masz chomika - rozległ się w końcu głos nieznajomego. Aż podskoczyłem w miejscu. Jak można było mieć tak niski i głęboki głos w tym kraju?

- Ha...? - Tao odwrócił się i spojrzał na mnie niego nieco zdezorientowany. Sekundę później spojrzał na mnie. Nasze oczy spotkały się, a on uśmiechnął się przez to nieznacznie. - Ach, tak... wyleciało mi z głowy. Ma na imię Xiumin, ale mówię na niego Minnie, bo tak słodziej.

Przysiadłem na tylnych łapkach i przyciągając przednie do siebie, zacząłem z jeszcze większą uwagą wpatrywać się w zmieniający się wyraz twarzy obcego faceta. Wcześniej bowiem wyglądał, jakby miał roześmiać się na mój widok, jednak teraz wydawał mi się... zafascynowany?

- Minnie... - powtórzył. Moje imię w jego ustach brzmiało zabawnie. - Mogę go potrzymać...?

Wstrzymałem na moment oddech, bo znów miałem w głowie wizję jego wielkich łap, zaciskających się na moim małym ciele.

- Jasne!

"Och, nie... co to, to nie!" pomyślałem, a kiedy mężczyzna zrobił jeden krok w moim kierunku, od razu odwróciłem się i wcisnąłem do mojej małej kryjówki, którą był drewniany domek w kącie klatki.

- Uhm... chyba się mnie boi...

"Oczywiście, że się boję, wielkoludzie!"

- Nie martw się, ja się ciebie nie boję.

Usłyszałem tylko skrzypnięcie krzesła, a potem cichy, jakby zadowolony pomruk blondyna. Domyśliłem się, że to jego pomruk, mój Tao tak nie mruczał... Zrobiło się dziwnie cicho. Byłem pewien, że Tao puści chociaż jakąś muzykę, ale nic takiego się nie stało. Pomyślałem, że może w takim razie powinienem pójść spać, ale kilka sekund później usłyszałem kilka dziwnych... mlaśnięć?

Wychyliłem się nieznacznie z domku, żeby zobaczyć co się dzieje i osłupiałem. CZY ONI SIĘ CAŁOWALI?! O NIE! Tego już było za wiele! Mój Tao przecież nigdy się nie całował! Nie z FACETEM!

Wybiegłem z domku i błyskawicznie wspiąłem się po kratkach na ściankę mojej klatki. Zacząłem gryźć jeden ze stalowych szczebli, żeby zwrócić na siebie uwagę. Zostałem jednak całkowicie zignorowany.

W końcu jednak ich pocałunek dobiegł końca. Odetchnąłem z ulgą. Nie na długo... Zobaczyłem niebezpieczny błysk w oczach nieznajomego faceta, a potem pod wpływem mocnego pchnięcia, mój Tao padł ciężko na łóżko. Zamrugałem zszokowany tym, co zobaczyłem. Blondyn od razu pochylił się nad nim i łapiąc go za biodro, przewrócił go na brzuch. Mogłem zobaczyć zaskoczenie malujące się na twarzy Chińczyka. Jednak... oprócz zaskoczenia, widziałem też podekscytowanie. Postanowiłem zatem siedzieć cicho. Posłusznie zszedłem z kratek, usiadłem przy wejściu do mojej kryjówki i wpatrzyłem się w nich. Co innego mogłem zrobić? Byłem tylko głupim chomikiem... do tego głodnym.

Po kilku chwilach zdołałem się w końcu dowiedzieć, jak na imię miał ten dziwny, wysoki nieznajomy. Miał bardzo ładne imię, nie powiem, że nie. Yi Fan. Wu Yi Fan. Miał też kilka przezwisk, takich jak Kris czy Benny... Tao mówił coś o jeszcze jakiś innych imionach, ale Yi Fan ze śmiechem mruczał, żeby o nich nie myślał i je zapomniał. Nie wiem, jak można zapomnieć czyjeś imiona...? Przecież to część tej osoby! Ja ciągle pamiętałem, że na samym początku nosiłem imię Suho. Nazwała mnie tak młodsza siostra Tao, ale się mną nie zajmowała, więc mój Chińczyk mnie zabrał. Byłem szczęśliwy.

Nie wiem kiedy cała akcja na łóżku rozwinęła się do tego stopnia, że w kółko wypowiadane imię blondyna, zaczęło przeradzać się w krzyki. Może przysnąłem na chwilę? Nie wiem. Ale już od tamtej pory przyglądałem się im uważniej.

Tao leżał na łóżku, przygnieciony do materaca całym ciężarem ciała wyższego mężczyzny. Jego palce z całych sił zaciskały się na szczeblach stalowego wezgłowia, a mocno zarumieniona twarz wciskała się w dużą, miękką poduszkę, na której sam czasem lubiłem spać, kiedy Tao mi pozwalał. Yi Fan przylegał do jego pleców, poruszając się płynnie i co chwila obdarowując kark chłopaka namiętnymi i drapieżnymi pocałunkami. Jego biodra były jak zaprogramowane. Jedynie ciężki oddech zdradzał wysiłek, jakiemu się poddawał. Jedną ręką wspierał się o poduszkę tuż przy twarzy Tao, a drugą zaciskał na wezgłowiu, zaraz obok jego mniejszej dłoni. Warczał coś pod nosem, ale nie rozumiałem za bardzo. To chyba nie był chiński...

***

Usiadłem zaraz przy kratkach mojej klatki i zwinąłem się w kłębek, wyraźnie naburmuszony, o ile mogłem wyglądać na naburmuszonego. Od godziny nikt nie zwracał na mnie uwagi. Te dwa gołąbeczki najpierw kitrasiły się w łóżku, a potem wylegiwały się jak gdyby nigdy nic, stawiając mnie i moje potrzeby na drugi plan. Początkowo nawet chciałem znów zwrócić na siebie ich uwagę, ale ostatecznie poddałem się i siedziałem tak w milczeniu jak oni.

- Hej, Taozi... Twój chomik chyba jest głodny...

- To nakarm go. Marchewka jest na biurku.

Uniosłem nieco wzrok i potrząsnąłem łebkiem. Czyżby jednak zwrócili na mnie uwagę. Spojrzałem automatycznie na wysokiego blondyna, który leniwie zaczął wychodzić z łóżka i zmierzać w stronę biurka, na którym leżała moja ulubiona marchewka, kupowana zawsze przez mamę Tao na targu.

- Ta?

"Oczywiście, że ta, Idioto..."

Tao jedynie pokiwał głową, a Yi Fan zadowolony z siebie podszedł bliżej mojej klatki. I choć wcześniej uciekałem przed jego wielkimi łapami, tym razem już tego nie zrobiłem. Miałem bowiem pewność, że nie są to ręce stworzone do zadawania bólu.

Były to duże, ciepłe dłonie, o nieziemsko długich palcach, które ścierały zbłąkane łzy, masowały obolałe miejsca, dawały poczucie bezpieczeństwa i sprawiały przyjemność, a co najważniejsze: Tao się ich nie bał. Więc czemu ja miałbym...?

9 komentarzy:

  1. Nie spodziewałam się, że przeczytam opowiadanie z perspektywy... Chomika. Ach Baozi tak bardzo pasuje do roli takiego zwierzątka, aż wyobraziłam sobie jego pulchne policzki i ryjek... Słodki.
    Ogólnie idealnie nim opowiedziałaś, co się działo. Gratuluję wcielenia się w chomika! Sam Taoris był bardzo przyjemny i te długie palce Krisa, które zapadną mi w pamięć, przez Minniego, który się nimi zachwycał.
    Nikt ostatnio nic nie dodaje, więc w Tobie cała nadzieja, że jutro znów będę miała okazję przeczytać naprawdę dobry one-shot. Weny~

    OdpowiedzUsuń
  2. Yaay~ to było urocze :D
    Na początku myślałam, że to Kris, czy ktoś. Potem pomyślałam o kocie, a tu jednak nie! C:
    Śliczne to było. Jeszcze jak wyobrażałam sobie Xiumina, ojej! :3
    Całość była taka fajna, delikatna. A najbardziej ta, kiedy była opisywana scena łóżkowa. Super, na serio! ^w^
    Czekam na jutrzejszego ficka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak przeczytalam tytul to sie przestraszylam ze beda rece kolekcjonowac xd a tu jednak zaskoczenie, wszystko takie mile i przyjemne a szczegolnie Xiumin ^^ tez na poczatku nie moglam dojsc co to za stworzonko (pomyslalam o czyms w stylu rasi z rodziny adamsow kierujac sie tytulem xd) a ty mi z chomikiem wyskakujesz ;p Echh czekam na jutrzejsze opowiadanie <:

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh, na razie codzienne pisanie wychodzi ci dużo lepiej niż mi xD Brawo!
    Chomik? Nieźle. Nigdy nie pomyślałam, żeby napisać coś z perspektywy zwierzątka :3
    Swoją drogą... Czy on nie powinien się zgorszyć? XD Biedny, nikt go nie nakarmił... <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam że jeszcze nigdy w życiu nie czytałam czegokolwiek, przedstawianego z perspektywy zwierzaka. No chyba że byłam mała, ale te zwierzątka nie przyglądały się "kitraszeniu" się w łóżku pary homoseksualistów xdd Ogólnie rzecz ujmując, bardzo ciekawy pomysł i czekam na dalsze ff ^^ xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Chomik Xiumin patrzący na stosunek Tao i Krisa, co ja czytam O_o.
    Ale to było świetne! XD
    Pomijając że najpierw myślałam że to kot. A wcześniej że to człowiek, Kris w dodatku XD
    Chomik Xiu zdobył moje serce <3
    Pzdr~!

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepszy TaoRis mego życia.
    ZASKOCZYŁAŚ MNIE TYM CHOMIKIEM <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały Taoris i to oczami takiej niepozornej postaci.
    Akurat mam coś wspólnego z Tao z tego opowiadania: mój chomik ma na imię Luhan ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. o maj gasz jak zorientowałam się potem że Xiu jest chomikiem to nie powiem zaskoczyłaś mnie. Na początku myślałam że to po prostu Sehun, ha ha nie wiem czemu XD

    OdpowiedzUsuń