środa, 24 lipca 2013

Day 1 - "Collection"

Znaczki pocztowe od zawsze cieszyły się sporym zainteresowaniem ze strony ludzi. Były unikatowe, im starsze tym lepsze, inne z każdego kraju. Niektóre za ledwo kilka groszy, inne natomiast za prawdziwe tysiące.

Pocztówki potrafiły przykuć uwagę nawet zwykłego śmiertelnika. Nie były to jedynie zwyczajne kolaże z nadmorskich miejscowości. Można było znaleźć mnóstwo wręcz bezcennych okazów, lecz koszt takich zazwyczaj przekraczał oszczędności przeciętnego mieszkańca Ziemi.

Minerały i kamienie szlachetne zdecydowanie nie były tanim hobby. Jedynym rozwiązaniem służącym zmniejszeniu kosztów było samodzielne szukanie wyjątkowych okazów. Niestety, to nie zawsze było opłacalne. Piękne okazy natomiast kosztowały sporo pieniędzy. Od zwyczajnych kryształów górskich wyrastających w niesamowite kształty, po prawdziwe rubiny, nawet diamenty... Wystawy zawsze były pełne cudów. Ciekawe, ile wysiłku albo pieniędzy kosztowały one swoich właścicieli...

Fotografia jest traktowana często jako sztuka. Co więc ze sprzętem, który do niej służy? Otóż zawsze posiadał on swoich zwolenników. Gabloty wypełnione mnóstwem modelów aparatów fotograficznych różnej maści były marzeniem nie jednej osoby. Podczas kiedy nowe aparaty często przekraczały ceny znośne dla normalnego człowieka, stare i zabytkowe modele również nie pozostawały tańsze. Jedynie okazje mogły zbawić potencjalnego kolekcjonera.

Samochody również miały swoich zwolenników na całym świecie. Zaczynając od pierwszych, trójkołowych pojazdów, poprzez old school'owe Mustangi, aż po najnowszego Mercedes-Benz W222. Z całą pewnością było to drogie hobby i potrafiło wykrzesać z człowieka ostatnie pieniądze, a nawet zadłużyć go na całe życie z powodu ciągle zaciąganych pożyczek.

Istniało jednak hobby, które kosztowało zdecydowanie więcej, niż te wszystkie razem wzięte. Kyungsoo posiadał takie hobby. Każdego dnia szukał odpowiednich okazów. Potrafił zrobić wszystko, żeby powiększyć swoją kolekcję o następne cuda, jakie zagorzale kolekcjonował. Nie przejmował się tym, że to kosztowało zdecydowanie zbyt wiele. Nie przejmował się dlatego, że on nie musiał za to niczym płacić. To nie on płacił. To posiadacze jego upragnionych okazów płacili. Życiem.

Pracował jako kelner. Każdego dnia spotykał na swojej drodze wielu ludzi. Ładniejszych i brzydszych. Tak naprawdę nigdy nie zwracał uwagi na wygląd klientów knajpy, w której pracował. Przed sobą miał tylko ich oczy. Oczy, które różniły się od siebie wieloma szczegółami - kolorem, układem plam na tęczówkach, wyrazem, wielkością, wadami. Nigdy się nie krępował, kiedy przychodziło mu patrzeć klientowi prosto w twarz. To zawsze jego rozmówca peszył się pierwszy. Kto by się nie peszył? Jego zacięty, tajemniczy wyraz twarzy i spojrzenie tych sporych jak na Koreańczyka oczu mogło doprowadzać normalnego człowieka do szaleństwa. Kyungsoo nigdy nie poznał osoby, która nie ugięłaby się pod jego spojrzeniem. Aż do momentu, w którym musiał zapytać o zamówienie niejakiego Park'a Chanyeol'a.

Było już dosyć późno. Do zamknięcia knajpy pozostało już tylko pół godziny, dlatego zdziwił się, kiedy tuż przed północą drzwi do lokalu uchyliły się i do środka wszedł wysoki mężczyzna o zmierzwionych, czarnych włosach i odstających uszach, które jako pierwsze zwróciły uwagę przesiadującego w kącie pomieszczenia Kyungsoo. Niechętnie podniósł się z siedzenia. Poprawiwszy białą koszulę, którą nosił ze zwykłej konieczności, ruszył w stronę nowego klienta. Widział go tu pierwszy raz, lecz był zbyt zmęczony, żeby zwracać na niego większą uwagę. Dopiero, kiedy znalazł się przy nim i melancholijnym głosem zapytał o zamówienie, jego ciekawość nagle sięgnęła zenitu.

Mężczyzna patrzył na niego nieco z dołu. Przeszywał go wzrokiem, jakby miał zamiar czytać jego myśli i wykorzystać to przeciwko niemu. Kyungsoo wtedy pierwszy raz poczuł niepokój.

- Ej... słyszysz mnie? Piwo. Zanotowałeś?

Chłopak podskoczył w miejscu, od razu spuszczając swój wzrok i szybko wpisując w notes kilka szlaczków, które prawdopodobnie miały oznaczać "piwo". Błyskawicznie odwrócił się na pięcie i zniknął za obrotowymi drzwiami, choć piwo oznaczało przecież jedynie podejście do baru i nalanie go do zwykłego kufla. Nie zwracając uwagi na spojrzenia swoich współpracowników, usiadł na krześle zaraz przy drzwiach i odetchnął głęboko.

Coś było nie tak.

***

Alkohol zawsze stanowił najlepszy sposób na rozluźnienie po ciężkim dniu, przyjemne zapomnienie przykrych rzeczy, czy chociażby zwykłe umilenie czasu. Niestety picie w samotności nie było tak przyjemne jak mogłoby być w czyimś towarzystwie. Chanyeol doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego po kilku dniach przychodzenia do tej samej knajpy późnym wieczorem... postanowił zaprosić dziwnego kelnera do siebie.

Kiedy pierwszy raz go zobaczył, miał wrażenie, że skądś zna spojrzenie, jakim obdarowywał go nieznajomy podczas zwyczajnego przyjmowania zamówienia. Jego oczy były duże, jego usta lekko rozchylone. Wydawał się być zamyślony, a jednak jego spojrzenie nie zdradzało żadnych oznak myślenia. A nawet nie zdradzało niczego innego. Było tak tajemnicze i puste za razem, że nie mógł wyrzucić go ze swojej głowy.

Nie zdziwił się, kiedy nieznajomy bez wahania przyjął jego propozycję wspólnego spotkania i wypicia kilku głębszych.

Otwierając przed nim drzwi, czuł się, jakby wpuszczał do domu największą zagadkę swojego życia, choć już wtedy wiedział o nim niemal wszystko. Wiedział jak się nazywa, gdzie mieszka, ile ma lat, co lubi, czego nie lubi, jak się czuje w najróżniejszych sytuacjach, gdzie lubi chodzić po pracy, gdzie jego stopa nigdy nie stanęła, gdzie nie ma zamiaru stanąć. Wiedział też, jakie ma hobby. I to kręciło go najbardziej.

- Czuj się jak u siebie. Kupiłem dla nas trochę piwa, ale jak chciałbyś czegoś innego, to mów. Wino i wódka zawsze się znajdą - zaśmiał się, wodząc wzrokiem po sylwetce niższego chłopaka. Tamten jedynie uśmiechnął się w odpowiedzi, odsłaniając swoje białe zęby i formując usta w charakterystyczne serce, które za każdym razem wywoływało w głowie Chanyeol'a burzę cudownych wizji.

- Będziemy tak siedzieć i pić całą noc? - głos młodszego rozbrzmiewał po całym mieszkaniu Park'a przyjemnym echem.

Chanyeol pokręcił głową i lekkim gestem wskazał mu wejście do salonu. Tam już czekało na nich mnóstwo przekąsek i alkoholu. Kyungsoo wyglądał przez chwilę na zaskoczonego, ale Chan szybko wyrzucił z głowy to wrażenie. On już po prostu miał taki wyraz twarzy na co dzień.

Alkohol, jedzenie i dobre towarzystwo. To najlepszy przepis na dobrą zabawę, nawet jeśli tym towarzystwem miał być jedynie młody kelner z knajpy mieszczącej się ulicę dalej. To zabawne, jak dwie całkiem obce sobie osoby mogą zbliżyć się do siebie przez zaledwie jeden wieczór. Takie sytuacje nie zdarzały się zbyt często. Nie im. To musiało być coś wyjątkowego...

***

Głowa wydawała mu się już za ciężka, za szybko poruszająca się, wyrwana spod kontroli. Odkładając czwartą, pustą już butelkę po piwie na stolik do kawy, śmiał się gardłowo z siedzącego obok Chanyeol'a, który sam nie potrafiąc powstrzymywać swoich napadów śmiechu, po prostu bił się po nogach i rzucał na wszystkie strony, jakby co najmniej wypalił wcześniej minimum grama trawy. Nie przeszkadzało mu to. Patrzył na niego z zaciekawieniem nawet teraz, kiedy alkohol już dawno uderzał mu do głowy ze zdwojoną siłą. Śledził każdą zmianę na jego twarzy, lecz największą uwagę jak zwykle skupiał na roześmianych, lekko przymrużonych oczach. Był pewien, że za brązowymi tęczówkami kryły się wady. Nie trudnym było dla niego zauważenie jasnych obwódek na białej gałce. Przezroczyste szkła kontaktowe mogły znaczyć tylko o wadzie. Nikt normalny nie nosi soczewek ot tak...

Nawet nie zauważył, kiedy śmiech starszego ustał, a jego twarz nabrała poważnego wyrazu.

- Jak mówiłem - zaczął swoim niskim głosem, co od razu przykuło uwagę Kyungsoo i wyrwało go z zamyślenia - nie będziemy tylko jeść i pić.

Chłopak pokręcił lekko głową z niezrozumieniem, ale nim zdążył zadać pytanie, Chanyeol podniósł się z kanapy i złapał go za nadgarstek, wręcz bezlitośnie ciągnąc go do góry, żeby wstał. Nie miał innego wyboru, zrobił to, oczywiście musząc wspierać się o stolik do kawy, żeby nieszczęśliwie nie upaść jak deska na podłogę.

- Czekaj, czy to nie za szybko...? - zapytał nieco niepewnie, kiedy zaciągnięty do sypialni nowego znajomego, zdał sobie sprawę, że coś idzie nie po jego myśli.

- Spokojnie, Kyungie, to nie to co myślisz - oznajmił o dziwo całkowicie spokojnie starszy. Pociągnął Kyungsoo mocniej za nadgarstek, żeby zatrzymać się przy sporej, wbudowanej w ścianę szafie. Wtedy odwrócił go do siebie przodem i lekko przyparł do drewnianych, rozsuwanych drzwi. - To co teraz zobaczysz może cię zaskoczyć... choć nie sądzę. Ufasz mi...?

- Ufam...

Nie zapytał o nic więcej. Nie było potrzeby. Odsunął Kyungsoo od drzwi do szafy, a potem jednym silnym pchnięciem po prostu ją otworzył. Początkowo jej wnętrze wyglądało zwyczajnie. Wiszące na wieszakach ubrania niezbyt wyróżniały się spośród ubrań, które Kyungsoo widywał na co dzień. Jednak kiedy Chan rozsunął je na boki, młodszy musiał wstrzymać oddech.

Nie wiedział, czy to co wtedy widział było prawdziwe... czy tylko wymyślone przez jego chory umysł. Nie wiedział, czy powinien się teraz bać, czy cieszyć.

Oniemiały, wyciągnął przed siebie dłoń, a długimi palcami kilka sekund później dotknął jednego z wielu małych słoiczków wypełnionych formaliną. Kilkadziesiąt par oczu zwróconych w jego stronę nie wykazywało żadnych oznak życia. Były piękne, choć widział je w półmroku, ze zbyt dużej odległości...

- O czym pomyślałeś, kiedy pierwszy raz mnie zobaczyłeś? - głos Chanyeol'a po raz kolejny sprowadził go na ziemię.

Zwrócił się powoli w jego stronę, trzymając w dłoniach słoiczek z parą niebieskich oczu. Nie były jednak całkiem niebieskie. Ich niebiańskie tęczówki posiadały skazę. Były nią żółte plamy wokół czarnej źrenicy. Jego usta wykrzywione były w delikatnym, tajemniczym uśmiechu.

- Że chciałbym mieć twoje oczy, Chanyeol.

- Ja też chciałbym mieć twoje, Kyungsoo...

Wtedy młody kelner po raz pierwszy poczuł na swoim karku czyjś oddech, po raz pierwszy zaczął się bać.

Rozpoczął się wyścig. Żaden z nich nie chciał płacić za hobby drugiego. Choć obaj mieli takie samo. Tak samo drogie. Tak samo piękne. Tak samo wyjątkowe.

7 komentarzy:

  1. Omg co ja wlasnie przeczytalam *mozg rozwalony* ;-; Chociaz z drugiej strony strasznieeee mi sie podobalo i nie moge sie juz doczekac co dalej wymyslisz ^^ No nie powiem, zaskoczylas mnie tym troche ale w pozytywny sposob :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Lol O.o Dobre :D Ciekawe, który straci oczy... Chyba że to one shot, wtedy żaden xD

    OdpowiedzUsuń
  3. wow. ciekawe hobby.xD lol. to naprawdę schizowe, ale przez to zajebiste. w każdym razie bardzo orginalne. oż ty hipsterko. z czymś takim sie jeszcze nie spotkałam, zaskoczyłaś mnie, pozytywnie rzecz jasna. no to...tego...hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  4. To było... przerażające XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy pomysł.
    Jedyny w swoim rodzaju i za pewne niepowtarzalny.
    xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam te każde "mini opowiadania" i tak naprawdę najbardziej podobało mi się z nich wszystkich właśnie to. Jest to serio ciekawy i niesamowity pomysł, wykonanie też... magiczne wręcz rzekłabym. Niby zwyczajne, ale potrafi oczarować czytelnika. To opowiadanie na pewno trafi do moich ulubionych i cieszyłabym się gdybyś napisała kiedyś jeszcze coś równie dobrego, a póki co czekam na kolejną część "Pokuszenia". <3 Hwaiting w pisaniu! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rany, to opowiadanie naprawdę ryje mózg XD Świetne, świetne, świetne :D

    OdpowiedzUsuń